poniedziałek, 14 grudnia 2015

Bez miłości oraz Łańcuszek z wisiorkiem Bożym


Do tej pory umieszczałem w tomiku około 20, 20- kilku wierszy lub przy wznowieniu, jako bonus dodawałem 1-2 wiersze.
Na nowy tomik zaplanowałem sobie ok. 30 utworów, ponieważ zmieniła sie konstrukcja ilościowa wierszy, to znaczy, w poprzednich tomikach wiersze były dłuższe, obszerniejsze, a teraz liczą po 3 wersy, co wcale nie było zaplanowane, czy zamierzone. Po prostu tak sie stało.
poza tym przy krótszych utworach, mogę, jestem w stanie ściślej, konkretniej przekazać koncept, sens wypowiedzi. Przy zbyt obszernych utworach miałem z tym mały problem, gdyż nieraz gubiłem istotę znaczenia.

Po dwóch miesiącach zebrałem niemalże polowe z planowanego materiału.

 
Track lista :
1. Jesiennie o poranku
2. U schyłku lata
3. Skaza doskonałości 
4. Pozbawione miłości 
5. Doustnie zmierzchem
6. Śmierć pustelnika 
7. Umieranie w życie 
8. Anioł przy mnie 
9. Ślady po skrzydłach 
10. Sens znaczenia
11. Bieg tchórza
12. Bez miłości
13. Łańcuszek z wisiorkiem Bożym

Jestem ciekaw opinii czytelników, bo wiersze są " wystrugane", wyciosane, ukazując mnie samego oraz tego, jak zmieniłem sie na przestrzeni ostatnich 15 lat.
Uważam też,  że tomik nie będzie skierowany do szerokiej, jak do tej pory, "bez wiekowej" części czytelników.
Tomik zdecydowanie będzie tylko dla osób dorosłych.
Słowa krytyków póki co są przychylne.    

   

Wystrugany by Raffael Wolański 2015.

piątek, 20 listopada 2015

At Fast

Odkąd zachorowałem, przypomniałem siebie jak przyjemne mogą być popołudniowe drzemki.
Śniła mi sie Polska, Dom, co mnie zawsze uspokaja.
Była prawie noc, mama krzątała sie po kuchni. Okno uchylone i ciepło, jakby końcówka lata.
Chciałem wyjść jeszcze z psem na spacer, ale dochodziła już prawie północ.
W jednym z pokoi siedziała moja siostra, słuchająca muzyki.

Pewne rzeczy powinny pozostać niezmienne.

Ale ja o czymś innym.
Obiecałem jeszcze wiersz lub dwa ze zbioru "Nic nie jest na zawsze".
Wydrukujemy jeszcze kilka egzemplarzy, podsumujemy co i ile i zakończymy.

Nowy tomik powstaje pełną parą. Nad tym i nowym wydawcą będziemy pracować w przyszłym roku.

A poniżej zamieszczam wiersz " At Fast". Nie wybrałem go tez nieprzypadkowo.


Za szybko sie rodzisz
zbyt szybko dorastasz
za szybko pojmujesz
zbyt szybko umierasz

Za szybko sie uczysz
zbyt szybko dojrzewasz
za szybko sie nudzisz
za szybko umierasz

Za szybko poznajesz
zbyt szybko zapominasz
za szybko sie nudzisz
za szybko umierasz

Nadmiernie sie trudzisz
nadmiernie strofujesz
zbyt szybko przemijasz
za szybko umierasz

Zbyt szybko dostrzegasz
za szybko twe serce z kamienia
za szybko zatrzymujesz sie w pol drogi
za szybko umierasz

Za szybko wspominasz
na krótko przezywasz
na krótko sie rodzisz
na zawsze odchodzisz

Za szybko umierasz

Za szybko pożądasz
za krótko wciąż kochasz
za szybko sie nudzisz
za szybko umierasz

Za krótko pamiętasz
za szybko zapominasz
za szybko uciekasz
za szybko umierasz

Na krótko żałujesz
za krótko opłakujesz
za szybko sie rodzisz
za szybko umierasz

Za szybko przemykasz
zbyt szybkie wschody słońca
zbyt szybkie zachody księżyca
za szybko umierasz

Za krótka ta chwila
za szybko dzień mija
za szybko sie nudzisz
za szybko dogorywasz

Za szybko sie rodzi
za szybko umiera
za krótko pamięta
za krótko przebywa

Za szybko umieram.


Copyright by Rafal Wolanski 2015.

Wiersz powstał 11 lat temu, a swoja premiere miał wraz z ukazaniem sie tomiku
" Jesienne U' Rozkoszenia" w 2005 roku. Wiec jakby rocznicowo :-)















poniedziałek, 5 października 2015

Jesiennie o poranku

Napisałem wiersz.
Dlaczego to dla mnie jest aż tak ważne ?

Wstałem nad ranem. Za oknem było jeszcze ciemno. Jechałem do pracy wcześniej niż zazwyczaj.
Od jakiegoś czasu brakowało mi pisania. Czas, codzienność, absorbująca praca, dwa kraje, dwa światy i tysiąc rzeczy, jakie zdarza się każdego dnia.
Wiersz napisałem w autobusie, na smartfonie. Technika. Jakoś oduczyłem sie pisania ręcznego, odkąd miałem komputer, a później komórkę.
Ten wiersz jest inny od pozostałych, tak mi sie wydaje. Nie próbowałem pisać lepiej, aniżeli potrafię. Nie starałem sie ukazać wystrugane uczucia, wymodelowana formę, czystość ani gładkość.
Podczas pisania i krótko po skończeniu, czułem sie tak dobrze. Czułem sie lekki jak piórko, przepełniała mnie radość, szczęście, jakby cały świat naokoło nie istniał. Jakby każda osobna we mnie cząstka, zespoliła sie w jedno. To unikalna, niesamowita i choc krótka, to wart czekania chwila.

"Jesiennie o poranku" jest taki pospolity, zwyczajny i nieobrany.

Zazwyczaj mam tak, ze zaraz po napisaniu wiersza, po którym czuje sie właśnie tak { a nie zawsze tak jest } pragnę podzielić sie nim z innymi. Póki co jeszcze tego nie zrobiłem.
Tego samego dnia, nie miałem za bardzo kiedy, ale do samego wieczora mala cząstka we mnie powodowała, ze czułem sie inaczej, niż zazwyczaj.
Następnego dnia emocje już opadły.

Pomimo ze na nowy tomik mam już prawie połowę materiału, to chciałbym żeby cały tomik był w klimacie i o podobnej charakterystyce, jak ten wiersz.

Przyznaje racje mojemu znajomemu, również piszącemu, mojemu imiennikowi, Rafałowi Grzywnowicz, ze nie wszystko, co nas inspiruje, powinno sie odzwierciedlać w naszej dziedzinie. Mam tutaj na myśli muzykę, bo zamierzona przyczyna może wywołać odmienny skutek.

I Elik Plichta, mój wirtualny agent i nieoceniony wielbiciel chyba wyprorokował, ze zaczyna sie cos budzić we mnie na nowo. Większość czytelników tego nie zdołałaby zauważyć, ponieważ w moim pisaniu nie ma jakiejś drastycznej przerwy, czy całkowitego zaniku.
Ale ja wiem o niej, czuje ją i dostrzegam.

Odbiegam od tematu. Napisałem wiersz. Oby częściej znowu i więcej.   
Do końca roku tak myślę, jeszcze 2 utwory ze zbioru " Nic nie jest na zawsze" i zakończymy promowanie oraz powolutku współpracę z obecnym współwydawcą.  Podsumujemy wszystko i zaczynamy na nowo w 2016 roku. Ale na to jeszcze przyjdzie czas.


piątek, 25 września 2015

Ostatni raz (...)

Ostatni raz obciąłem się na zapałkę,

Ostatni raz zabrałem coś, nie pytając o zgodę, 

Ostatni raz zrobiłem coś wbrew mojej woli, 

Ostatni raz uległem, żałując tego na starcie, 

Ostatni raz powiedziałem "przepraszam", nie będąc winnym, 

Ostatni raz pomyślałem "od jutra",

Ostatni raz dałem się ponieść emocji,

Ostatni raz czekałem na lepszy czas,

Ostatni raz milczałem, chcąc coś powiedzieć, 

Ostatni raz powiedziałem, chcąc zachować to dla siebie,

Ostatni raz dałem sobą manipulować,

Ostatni raz obiecałem, wiedząc że nie będę mógł tej obietnicy dotrzymać,

Ostatni raz dałem się zwieść nadzieją,

Ostatni raz przestałem walczyć o to, co dla mnie ważne, 

Ostatni raz zaufałem komuś, a nie sobie, 

Ostatni raz wracałem do przeszłości, 

Ostatni raz poddałem się bez walki,

Ostatni raz wyładowywałem złość na innych, 

Ostatni raz zrezygnowałem z siebie, 

Ostatni raz poszedłem czyjąś drogą, 

Ostatni raz poszedłem na skróty, 

Ostatni raz sam siebie oszukiwałem, 

Ostatni raz powiedziałem "tak" myśląc "nie", 

Ostatni raz powiedziałem "nie" myśląc "tak", 

Ostatni raz czekałem, na to co może przyjść, 

Ostatni raz biegłem, niepotrzebnie się śpiesząc, 

Ostatni raz zmieniałem się pod wpływem innych osób, 

Ostatni raz uległem czynnikom zewnętrznym, zmieniając się nie do poznania, 

Ostatni raz zrezygnowałem świadomie z tego, co daje mi szczęście, 

Ostatni raz pomyślałem źle o kimś, 

Ostatni raz byłem zazdrosny o rzeczy materialne, 

Ostatni raz byłem zazdrosny o rzeczy niematerialne, 

Ostatni raz żałowałem, 

Ostatni raz nie posłuchałem ludzi, którzy mnie kochają, 

Ostatni raz posłuchałem ludzi, którym nie zależy na mnie, 

Ostatni raz przejąłem się opinią innych, 

Ostatni raz uwierzyłem, że nie dam rady, 

Ostatni raz pomyślałem, że jestem gorszy od innych, 

Ostatni raz udawałem, że nie widzę, 

Ostatni raz udawałem, że nie słyszę, 

Ostatni raz udawałem, że nie czuję, 

Ostatni raz nie byłem sobą, 

Ostatni raz mówiłem, że chciałbym, nie robiąc nic, 

Ostatni raz podporządkowałem się większości, 

Ostatni raz bałem się powiedzieć, co myślę, 

Ostatni raz bałem się powiedzieć, co czuję, 

Ostatni raz poddałem się wyimaginowanemu lękowi, 

Ostatni raz brałem na siebie winę innych,  

Ostatni raz karałem siebie, 

Ostatni raz nie pomogłem z czystego lenistwa, 

Ostatni raz skłamałem, 

Ostatni raz miałem pretensję,

Ostatni raz powiedziałem, że kocham, nie czując tego, 

Ostatni raz nie powiedziałem "kocham", bojąc się okazania słabości, 

Ostatni raz nie powiedziałem, że mi kogoś brakuje, 

Ostatni raz nie powiedziałem "przepraszam", 

Ostatni raz winiłem siebie, 

Ostatni raz winiłem innych, 

Ostatni raz bałem się wejść, 

Ostatni raz bałem się podejść, 

Ostatni raz nie poprosiłem o pomoc, 

Ostatni raz uniosłem się dumą, 

Ostatni raz uważałem siebie za kogoś lepszego, 

Ostatni raz odcinałem się od świata, 

Ostatni raz odcinałem się od ludzi, 

Ostatni raz powiedziałem, że nie mam czasu, 

Ostatni raz (...) 

 

środa, 12 sierpnia 2015

Trauma - 10 lat później


Wpatrywała się w jego ciało, czekając na najmniejsze drgnienie. 
Siedział w standardowej pozycji, która nie zdradzała żadnych oznak emocji. Jakby w zawieszeniu.

Przed godziną przybiegł do niej jego współlokator, był blady i roztrzęsiony. Nic nie powiedział, tylko złapał ją za rękę i przyciągnął do pokoju. 
Jacob był dla niej wyjątkowym pacjentem, oczywiście nieoficjalnie. 
Pacjentów powinno się traktować jednakowo, nie angażując się w żaden, a tym bardziej uczuciowy sposób. Wiedziała o tym doskonale. 
Gdy przybiegła, wszystko rozegrało się bardzo szybko. 
Uchylone drzwi łazienki, szum wody.
Jacob kulił się jak embrion - pozycja obronna - zauważyła tez krew, spłukiwaną natychmiastowo przez lejącą się wodę. Nie udało jej się nawiązać z nim kontaktu, był nieobecny, otumaniony. Zakręciła wodę, próbując wytrzeć ręcznikiem.
Poprosiła Nicolasa, by sprowadził kogoś, sama nie dala by rady go wyciągnąć. 
- Dr. Frostig jest na dyżurze. Wiesz, gdzie jest jego gabinet. Biegnij szybko.
Nim jeszcze zdołał ktokolwiek przyjść, Jacob ocknął się, zauważyła to po oczach, ożył w mgnieniu, wróciła mu świadomość. Sam wyszedł z wanny, okrywając się ręcznikiem poniżej pasa.  
Biały materiał zdobiły różowawe plamki, a rany były miedzy pachwinami. Dostrzegła je mimochodem. 

A teraz siedział w gabinecie, odpływając co po chwile w letarg. 
- Nie możemy tego tak zostawić, wiesz o tym dobrze - powiedziała wyuczonym przez lata, ciepłym głosem. 
- Pani nie rozumie- zawahał się, wciąż zapominając, ze gdy są sami, mówią sobie po imieniu - Nie rozumiesz - poprawił się - Sam tego do końca nie pojmuje, to jakby wracało, coś jakby wracało.
Byl zmartwiony, robiąc miny, jak male dziecko, które nie potrafi sobie z czymś poradzić. 
Chciała złapać go za rękę, dać poczucie bezpieczeństwa, jak matka, jednak szybko się wycofała. Nie mogła, nie pozwalała sobie na jeszcze bliższy kontakt.  
Zamiast tego odsunęła się dyskretnie, chłodno pytając - Minęło 10 lat, być może okrągła rocznica wywołuje u ciebie wszystkie te odczucia i lęki . 
- Nie wiem, nie zastanawiam się nad tym. To wraca samo do mnie, nie tylko w snach. Czasem czuje znajome zapachy i wyświetlają mi się pewne obrazy, czasem to glosy lub sytuacje, identyfikowalny chłód, ciepło, dotyk...
- Dotyk ?
- To samo wraca, nie przywołuje niczego celowo, ale... - i znów jakby zamknął się w sobie. Być może, ale nie zbyt często, chciałbym wiedzieć, pamiętać, co wtedy tak naprawdę się zdarzyło, nie tylko w kawałkach, których nie potrafię od prawie 10 lat spokładać do kupy. Wiedzieć i żyć w końcu spokojnie, mieć to już za sobą, rozumiesz ?
Gdyby tylko mogła, tak bardzo pragnęła go zrozumieć, a jeszcze bardziej pomóc. 
- Musimy rozpocząć terapie - wydusiła z siebie po ciężkim westchnięciu, łamiąc wszelki dystans miedzy nimi. 
- Co ?! - krzyknął, zrywając się na równe nogi. Terapia ?! Wiesz dobrze, jak skończyła się podobna 9 lat temu. To jak puszka pandory, im bardziej się grzebie, tym bardziej zabija.
- 9 lat temu nie byleś gotowy, żeby się z tym zmierzyć.
- A teraz wydaje ci się, ze jest inaczej ?
Chodził nerwowo po gabinecie, zatrzymując się chwile przy oknie, z którego biły cieple promienie słoneczne, opierając się o skórzaną sofę, czy antyczna komodę. 
Wyglądał, jak Luca, jej syn, z tymże Luca miał prawie czarne włosy, krótsze, niż Jacob i nastroszone, bo w przypływach samookaleczenia się, ciął je na oślep, raniąc do krwi przy tym skore głowy.   
Podszedł do niej i uklęknął, wtulając głowę w kolana. 
- Ja po prostu boje się Ruth, ze tym razem nie przeżyje, ze nie zdołacie mnie uratować, a dzięki tym ułamkom normalnego życia, mam złudzenie, ze...
- Wiem - pogłaskała go, całując czule. Ale to nigdy nie zniknie samo i zawsze to będzie w tobie. Teraz zazwyczaj sobie z tym radzisz, prowadząc ułomne  życie. Ułomne, bo dalekie od normalności. 
- A może tak ma być- popatrzył w jej oczy. Może lepiej nie ruszać, zostawić, odpychać w zapomnienie.  
- Mówisz, jak Luca - odparła płaczliwym głosem.
- Luca ?
- Tak. Tylko, ze jego nie udało mi się uratować. Ochronić i uratować. 

Wszelkie Prawa zastrzeżone. Copyright by Raffael Wolanski 2015.  

Zdjęcie zapożyczone z internetu. 




  

czwartek, 30 lipca 2015

Czarne koty i śmierć

Jestem w kuchni. Spoglądam przez okno i dostrzegam czyjąś postać.
Na parapecie po lewej stronie ktoś siedzi. Parapet jest czarny i niezbyt szeroki, ale to mnie nie dziwi. 
Po przeciwnej stronie, na metalowo- dziurastych schodach drogi ewakuacyjnej zauważam kocięta - malutkie, niewinne, czarne jak heban. 
Otwieram okno na oścież, a obca postać ani drgnie. Siedzi nieruchomo z głową spuszczoną w dół. 
Kocięta są niecierpliwe i ruchliwe, gdy nagle jedno próbuje przeskoczyć na mój parapet, zbyt duża odległość jednak jest nie do pokonania i kociątko spada. 
Wstrząsa mną ta chwila, gdy ktoś umiera na moich oczach. 
Wiem, że mieszkam wysoko, ale poza parapetem, widzę tylko jakby mgłę, więc nie jestem świadkiem, jak małe futerko kocięta się roztrzaskuje. 
W ułamku sekundy podskakuje drugie kociątko i sytuacja się powtarza , bo i tym razem zbyt późno odruchowo wyciągam ręcę w ratunku. 
Tak się dzieje jeszcze kilka razy, a moje napięte do granic ręcę, wydają się zbyt krótkie, by uratować którekolwiek z kociątek. 
Będąc na granicy szaleństwa z bezsilności, z pomocą przychodzi mi tajemnicza i milcząca postać z parapetu.
Łapie jedno z kociątek i przerzuca mi je niespodziewanie. 
Kociątko to jest większe od innych, a sierść  ma czymś posklejaną. Widzi w moich oczach początkową wzgardę i wyrywając się z miauknięciem, spada jak te inne w białą próżnię pewnej śmierci. 
A obca postać, siedząca ma mym parapecie, spogląda na mnie i zaczyna się śmiać. 

Quantino S.C 2015 

niedziela, 12 lipca 2015

/ She /


Wiersz "She" powstał w 2003 roku i został zawarty w zeszycie "Spowiedź".
Minęło już trochę czasu, a jednak dla mnie jest jednym z tych wierszy, które pamiętam bardziej, aniżeli inne.

Wracałem do niego z pewną nutką nostalgii i dopiero po odsłonięciu kilku kurtyn, za którymi ukryłem jego znaczenie, zrozumiałem, o czym napisałem. 
Wiem, ze to możne brzmieć "dziwnie" , ale często wychodzi to jakby spoza mnie.

Była wiosna po ciężkiej, mroźnej i przydługiej zimie.
Czekałem na nią, wyglądałem niej, trwając w pochmurnych dniach, jak w hibernacji, ukryty w kokonie.

Ona przywróciła mnie do życia, tchnęła dawkę świeżego powietrza.
Będąc w stanie agonalnym, nie chciałem jeszcze odchodzić, żyjąc nadzieją na jej powrót.
Chcąc żyć i bez niej.


SHE

Nie ma nic
Nic nie zostało
Nie przetrwało
Ocalało

Nagle zgasło
Umilkło
Dobiegło końca
Choć nadal płynie

Ale nie tak samo
Jakoś inaczej
Inna drogą
Innym korytem 

Przestało oddychać
Czuć
Rozumieć
Przestało być

Duszno jest przed burzą

Już nie namawia
Nie zajmuje
Zmusza
Nie targa
Ogłuchła
Przestała mówić
Ale idzie, choć z trudem
Jeszcze idzie

Nie zauważy
Nie przystanie
Przejdzie gdzieś obok
Niedaleko

Przestala odczuwać
Chcieć
Móc
I mieć

Nie ma żalu
Pragnień
Marzeń
Nawet nie wie, że są

Tylko jedna myśl
Przepaści
Otchłani
Nicości

Uleciała,
A może ktoś ja porwał
Jest gdzieś, gdzie nie ma już nic
A może tutaj, nieopodal

Nie słyszy
Nie chce słyszeć
Nie widzi
Nie chce widzieć
Nie patrzy
A może nie chce patrzeć


Aźniej
Jednak zerka
Tylko zerka
Litościwie, pogardliwie

Nie patrzy,
A czuje jej wzrok na sobie
Bo odchodzi, znika
Przepada

Jeszcze ślad
Zostawia po sobie
Miejsce,
Gdy będzie wracać


Chłodno jest po burzy…  


Wszystkie Prawa Zastrzeżone.
Wydawnictwo Publikatornia i Quantino 2014.
Wiersz został zawarty w zbiorze "Nic nie jest na zawsze"

    


czwartek, 28 maja 2015

"Portret własny"


Portret własny” 

Nie mogę powiedzieć 
Kim jestem? 
Nie mogę powiedzieć
Jak brzmi moje imię?

Bo Nikim nie jestem
Bo Moje imię znaczy tak niewiele 

Nie mogę potwierdzić, ze 
Silny wciąż jestem 
Nie mogę zaprzeczyć, ze 
Będę trwać wiecznie

Nie mogę Ci przysiąc 
Miłości bez końca 
Nie mogę tez zwodzić 
Nie będziesz samotna 

Nie mogę zapewniać 
Mój dotyk nie boli 
Nie mogę zaręczać 
Szczęścia w pełni nocy 

Nie mogę orzekać 
Wiek mój nader młody 
Nie mogę skazywać 
Lata z lekka w drodze

Nie mogę oznajmiać 
Każdej czerni pełnia 
Nie mogę wyzwalać 
Deszczu, iskier nieba 

Nie mogę przenosić 
Gór, wspomnień i wiolin 
Nie mogę zwyciężać 
Zło wszędzie, daleko dziś kroczy 

Nie mogę powiedzieć 
Kim będę? 
Nie mogę powiedzieć 
Czy kiedyś się zmienię? 

Bo Nikim nie będę 
Bo Nigdy nie zmienię swych modlitw 

Zawsze kochać będę 
Pewnie, wielce, nietrwale 
Zawsze cierpieć będę 
Okrutnie, mocno, na zawsze 

Ufać bezpowrotnie będę 
Na przekór sobie komukolwiek 
I Wierzyc bezgranicznie będę 
W nic, co jest po drodze

Nie mogę zaprzestać 
Być naiwnym w krzywdzie 
Nie mogę utwierdzać 
Swych przekonań nigdzie 

Nie mogę zrezygnować 
Ze swej samotności 
Nie mogę poświęcić 
Poniecham nim skończy 

Nie mogę powiedzieć 
Kim byłem? 
Nie mogę powiedzieć 
Jak brzmiało moje imię? 

Bo Nikim nie byłem 
Lecz Imię moje znaczyło tak wiele 

Nie mogę powiedzieć 
Niczego nie zmienię 
Bo Żałuję, 
nie kochałem Ciebie.

Obiecany jeden z dwóch wierszy, pierwotnie z tomiku " Jesienne U´Rozkoszenia"- 2005 - w odświeżeniu znalazł się również w zbiorze " Nic nie jest na zawsze"- 2014.

http://ksiegarnia.publikatornia.pl/ksiazka/rafal-wolanski/nic-nie-jest-na-zawsze/872.html

Zachęcam do czytania :-)

  r.w.




czwartek, 7 maja 2015

Two birds, one stone


On nie
On nie może wzbić się wyżej
On nie
i szybować w powietrzu bliżej słońca

On nie
On nie może udźwignąć już kamienia
On nie
i na diabelskiej pętli ściągającej go w dół (...)

P.S. To próbka "świeżego" utworu, który dołącza do grona innych, powolutku zbieranych, na jeden, wspólny, nowy tomik.



Polecany post

Za późno - o czasie i nowym wierszu

Nie ma czasu nawet na podsumowanie, zamykając kolejne rozdziały w życiu. Po prostu przeskakuje się w biegu, czasem prześlizguje tak niezauw...