piątek, 1 grudnia 2017

Przez kalkę odbitym - premiera wiersza grudzień 2017

Chyba jeszcze nigdy aż tak długo nie czekałem na nowy tomik.
Pierwszy wiersz “ W niedoskonałości“ powstał, jesli się nie mylę, w 2014 roku, a na jesień 2015 poleciało już jak rzeka.
Być może uda mi się w tym miesiącu, usiąść w końcu do tego i w 2018 Nareszcie Go urodzić, by ujrzał światło dzienne.
A póki co, kolejny wiersz, nie wiem, który z kolei, który promuje “Wystruganego“.

Przez kalke odbitym - smutny, ale jakze prawdziwy.



“Przez kalkę odbitym"

Nie bądź zbyt pewien, gdy mówisz
O jutrze, kawie, miłości
Bo obudzisz się i w kuchni zobaczysz
dzbanek na kawe i puste miejsce po moim kubku.

Nie bądź zbyt pewien, gdy myślisz
O dniu kolejnym przez kalkę odbitym
Bez wiosny, jesieni, z deszczowym latem
Zimą, przez tysiąc ostatnich miesięcy.

Nie bądź zbyt pewien, gdy czekasz
Tak samo nie będzie już nigdy
Przywykniesz do parzenia sobie kawy i mrozu
Puste miejsce zapełnisz czymś (kims) innym
Miłością, jutrem, przez kalkę odbitym.


2016@ R.W.
Wszelkie Prawa Zastrzezone.
Copyright by Rafal Wolanski 2017.
Zdjęcie zapożyczone z internetu. 

wtorek, 21 listopada 2017

Pozbawione miłości - premiera wiersza listopad 2017

Wiersz ten miałem puścić dokładnie rok temu, ale wtedy wydawało mi sie, że nie bedzie pasować. Poza tym mieszkałem jeszcze w Düsseldorf.
Kolejny utwór z “Wystruganego“.
Pozdrawiam.


“Pozbawione Miłości“

Przemierzam aleje zasypane
tysiącem jesiennych liści
A z wystaw sklepowych piękne twarze
Młode, uśmiechnięte, pozbawione emocji.

Szukam codziennie u innych
tych samych pożądań, bez miłości
chwilowych orgazmów, nadziei
Słów, wykutej na blachę roli.

Wracam i zbieram kasztany
Mijają mnie papierowe twarze
obce w ekstrawertycznym świecie
Zamkniętym na cztery strony.

Copyright by Rafal Wolanski 2017.
Utwór powstał jesienią 2015 roku.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
 Zdjęcie zapożyczone z internetu.

niedziela, 2 lipca 2017

Z oddali Nas - Premiera wiersza Lipiec 2017



"Z oddali nas" 

Mów niegłośno, a wyraźnie
Nadsłuchuje z oddali słów 
Wybieram właściwe 
Zanim przylgniesz ustami w milczenie, mów 

Docierają do mnie postrzępione
Potargane przez wiatr
Zmokłe od deszczu
Oschłe w niekochaniu

Zlepiam je z kawałków 
Próbuje poskładać usilnie
Niepasujące, sprzeczne 
Głuche na wołanie.



Copyright by Rafal Wolanski 2017

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Zdjęcie zapożyczone z internetu.

poniedziałek, 22 maja 2017

35 lat...

Kiedyś moje życie było przewidywalne.
Kiedyś moje życie było zaplanowane.
Było wiadomo, co będzie w tym i następnym roku, oczywiście poza drobnymi niespodziankami losu.
Nie oczekiwałem zbyt wiele od życia i tyle samo od niego otrzymywałem.
Czas płynął, ale bez jakiegoś spektakularnego rozpędu.
Sadziłem, ze tak pozostanie na zawsze.

Wierzyłem, a wszyscy naokoło mi to powtarzali, więc utwierdali mnie w tym, że mam czas.
Na wszystko czas i ze wszystkim jeszcze zdążę.
Matura, studia, dwadziesciakilka lat, a pózniej trzy lata wyrwane z życiorysu.
Osiem, prawie dziewięć lat temu, zaczynałem wszystko od nowa. Od nowa starałem się, uczyłem się, jak mam żyć.
Spychałem możliwości, odmawiałem, chowałem się przed światem, żyjąc po swojemu.
Nie miałem wiele, ale byłem szczęśliwy. Nie potrzebowałem wiele.
Chciałem pisać, publikować, chociażby dla kilku osób. Pracować, rozwijać się, nie zależało mi nigdy na robieniu jakiejś kariery, to nie leżało w mojej naturze.
Zawsze cichy, skryty, na uboczu, chowający się przed wielkim światem i ludźmi.
Moim domem była natura i samotność, muzyka, książki. I zwierzęta.
Nie było sytuacji ekstremalnych, bardzo rzadko i niezwykle mocno je przeżywałem.

W pewnym momencie zapragnąłem żyć inaczej. Pełniej, intensywniej, chaotycznej.
Wydaje mi się, że wiek 30 lat, to była ta granica na rozdrabnianie, smakowanie, powolne przeżywanie, wspominanie, wracanie z takimi samymi emocjami.

6 razy zmieniałem pracę, 4 razy miejsce zamieszkania, poznałem setki ludzi, setki tysięcy sytuacji, zdarzeń, codziennie coś nowego, coś dla mnie pierwszego, codziennie nowe wyzwania, okoliczności, nie było czasu na powolny proces kilkuetapowy. Wszystkie aspekty życia: poznawanie, przeżywanie, rozkoszowanie się, zagłębianie, wtajemniczenie, oswajanie, uczenie, dotykanie, wdychanie, powonienie, nieśmiałe skradanie, obcowanie, przyzwyczajanie się - to wszystko zostało skrócone do maksymalnego, jednego etapu, w którym mieściło się wszystko.
Bo zwyczajnie nie było na to wystarczającej ilości czasu.

To, co kiedyś było ważne, zostało jakby gdzieś na dalszym planie.

Czasami nasze marzenia wydłużają się mozolnie w czasie, a każdego dnia pod nasze nogi spada tysiące innych spraw, na już, na teraz, natychmiast. I każdego dnia ich napływa coraz to więcej.
A nasze marzenia wydłużają się jak guma do żucia.
Podziwiam ludzi, którym udaje się je zrealizować. Pomimo wszystko.
Ja nie mam w sobie aż tyle siły i wytrwałości.
Zmieniają się też priorytety i czego innego chcemy od życia.

Nie mam w głowie tych moich 35 lat. Czuję się na dwadzieścia, dwadziesciapięć lat.
Jasne, gdy patrzę w lustro, to zauważam, że już pierwszej młodości nie jestem, ale psychicznie chyba jakoś nie dojrzałem. Albo dojrzałem w inny sposób, w innym kierunku.
Nie czuję się i nie wyglądam na ten wiek, ale też czasy się zmieniły i nie ma już tak, kiedy nasi rodzice byli w tym wieku.

Teraz wiem, co to znaczy - żyj chwilą- najgłębiej i najpiękniej jak tylko potrafisz.
To, na co kiedyś był czas, już tego nie ma i nigdy nie wróci.
Trzeba mieć zawsze jakis cel, jakieś marzenia i nie wybiegać zbytnio naprzód.

Dawniej nie było rownież takiego przesytu, dlatego zwracało się uwagę, inaczej przeżywało, zapamiętywało, dostrzegało. Teraz tak wiele rzeczy umyka nam sprzed oczu.
Sztuką jest potrafić dostrzec i wybrać te właściwe.
Prawdziwą sztuką...


wtorek, 16 maja 2017

"Odwiedziny" wiersz sprzed 15 lat

Wiersz powstał prawie 15 lat temu. Psychologiczny, trochę mroczny, w mojej duszy pojawialy sie wtenczas przeróżne niegdysiejsze obrazy, emocje, uczucia.


"Odwiedziny"

Podchodzę po złodziejsku i patrzę w lustro
Nikogo nie ma
Wyszli
Śpią 
Umarli.

Światło ulicy odbija się we mnie 
ja odsłaniam swoje ciało 
powolutku podnoszę koszule
w tym świetle prezentuje się nieźle.  

W czarnej ciemności
W półmroku bez słońca
W przepaści głębokiej
w innym wymiarze dnia
me ciało ładne jest. 

Czy kogoś mogę podniecać ?
Śmieszy mnie to i bawi tak 
Ja mogę komuś się podobać ?!
Pani chyba piła, czy jak ?!

Gładkie mam ciało, jędrne
mi jest wszystko jedno
przecież jest, jak inne
i znów śmieszy mnie myśl, że 
ciało może fascynować, pobudzać zmysły
moje ciało ??!
przecież takie sobie jest.  

Chwieje się na boki
Obracam ruchami stóp
Zataczam koło, spokojnego tańczę
Spanie nuży znów.   

Otulają mnie 
ręce wyobraźni
Opuszczam głowę
to w nie twoje ramię przytulam się.

Rozmawiam milcząco 
znika zmyślone ja
głosik w mej głowie zostaje
słyszę płacz.   

Ktoś wchodzi
Zapominam
Powracam
i trwam. 

Z zeszytu "Intymne Zapiski" 2002 rok.
Copyright by Rafal Wolanski 2017 rok. 
Wszelkie Prawa Zastrzeżone. 

Zdjęcie zapożyczone z internetu. 

środa, 5 kwietnia 2017

Ślady po skrzydłach- premiera wiesza Kwiecień 2017


Kwiecień za pasem, za chwile święta, teściowa przyjeżdża, a ja po całym dniu sprzątania, teraz mam moment, by coś napisać, wkleić.   
Prace nad tomikiem " Wystrugany ", a konkretniej, jego obróbką, od kilku miesięcy jakby zatrzymały się. Ja też nie śpieszę się.
Wiem, że od ostatniego tomiku " Nisko " mija 5 lat, ale przecież nie ponaglają mnie żadne terminy.
Najpierw z praca musi się coś wyklarować, ta, a być możne inna. Następnie mieszkanie to tutaj i to w Polsce - dwa remonty. 
Potem na spokojnie mogę odświeżyć starsze wydania i dokończyć obecny, aktualny.  

Pozdrawiam każdego, kto to przeczyta.            


"Ślady po skrzydłach"


Trawa o barwie świeżego zroszenia 
Komoda wystrugana z litego drewna 
Promienie słońca zbyt słabe, by dotrwać do zachodu
i chwianie gałęzi od złowrogiego morza.

W kamienicy sprzed wojny o wysokich oknach
Białych ścianach i trzeszczących schodach
Z książkami na półkach i telefonem na tarczę
Rozbieram się w gabinecie do pasa.

Pan, który Dr. ma jedynie przed nazwiskiem
Roztrzęsione ręce, nieczystą wymowę 
Wpada w panikę, gdy na moich plecach widzi
Ślady po skrzydłach zabliźnione.







.W. 2015.


piątek, 3 marca 2017

No ordinary love



I gave you all the love I got
I gave you more than I could give
I gave you love
I gave you all that I have inside
And you took my love
You took my love

Didn't I tell you
What I believe
Did somebody say that
A love like that won't last
Didn't I give you
All that I've got to give baby

I gave you all the love I got
I gave you more than I could give
I gave you love
I gave you all that I have inside
And you took my love
You took my love

I keep crying
I keep trying for you
There's nothing like you and I baby



I'm falling
Keep trying for you
Keep crying for you
Keep flying for you
Keep flying I'm falling


poniedziałek, 27 lutego 2017

Miasto anonimowych ludzi


Jechałem tramwajem zatłoczonym przez karnawalistow, poprzebieranych, kolorowych, wymalowanych, głośnych, śmiejących się.
Za oknem mijały nas zabudowania, osiedla, wieżowce, żelazne konstrukcje, czy może hale produkcyjne.  
Dopadła mnie myśl, że w tym wielkim mieście o metalicznym niebie, jestem sam.
Obce bloki, graffiti, sklepy, przystanki, drzewa, ulice i w środku tego ja.  
To uczucie, że jestem zdany tylko na siebie, w obcym miejscu, w obcym mieście, w obcym kraju, przytłoczyło mnie w świadomości. 
Pomyślałem, ze to absurd, bo przecież sam nie jestem.
Wiatr był porywisty, ale ciepły. Koniec lutego, a prawie 15 stopni.
Smagany tymi powiewami, zapachami wiedniejacej zimy i powoli toczącej się, jak ogromna kula, wiosny, walczyłem z emocjami w mojej głowie, które rozdygotały się  poza możliwość ich kontrolowania. 
Jestem sam.
Czy dojadę do domu, czy kiedyś nie wrócę na noc, czy potraci mnie samochód lub zostanę zamordowany, czy wcześniej będę uznany za zaginionego ?
Ogarnął mnie niewytłumaczalny strach i lęk samotności.
Jestem w obcym mieście, w obcym kraju, wśród obcych ludzi, rodzin, dzieci z rodzicami, dziadkami, dla których nic nie znaczę i nawet nie zwracają na mnie uwagi. 
Wysiadłem, przeszedłem na drugą stronę ulicy, wszyscy inni współpasażerowie rozeszli się.
Do nikogo ani nigdzie nie przynależę. Nie pasuje.  
Jestem kompletnie anonimowy.      

czwartek, 23 lutego 2017

Wiosna, deszcz i słońce

Dzisiaj, wracając z pracy, padał deszcz i świeciło słońce. 
Nie wiem, dlaczego, ale z roku na rok wydaje mi się, że coraz dłuższa jest zima, a coraz to krótsza wiosna i lato.  
I z roku na rok coraz tęskniej czekam na wiosnę.
Nie było bardzo mroźnej zimy tego roku. Ale tutaj nie ma prawdziwej zimy. 
Śnieg spadnie, możne utrzyma się dzień lub dwa, jednak przeważnie jest zimnawo, pochmurnie i deszczowo. Temperatury są niskie, nawet ponad -10.
Nie ma to, jak zimy w domu, zaspy śnieżne, las i ten klimat.  

Dzisiaj również jest wietrznie. 
Wysiadłem na ostatnim przystanku, niedaleko lasu. W powietrzu dało się wyczuć coś krystalicznie czystego, rześkiego.
Natura.
Trudno to opisać.
To coś, jakby się rodziło, mokre ulice i ta wilgotność w powietrzu.  
Odkąd sięgam pamięcią, wpatrywałem się w wierzchołki drzew, wyobrażając sobie, że za nimi jest morze.  
Moje morze, wiosenne, ukochane i od tak dawna nie widziane. 
Brakuje mi tej psychicznej wolności, wolności i swobody. Spacerów, medytacji i kontaktu z naturą. 
Kiedyś doświadczałem na własnej skórze, na moich oczach zmieniały się pory roku.  
Rozpoznawałem, kiedy kończyło się lato i nadchodzi jesień. Po jesieni zima, a potem wiosna i znów lato. 
Słońce się zmieniało i drzewa w lesie. 
Tylu ludzi patrzy w szklane ekrany, puste ekrany, a prawdziwe piękno jest tuż przed oczami.
Las nie starzeje się, tylko my z wiekiem, widzimy go jakby inaczej. 

Nie mam mojej wolności, nie takiej jak kiedyś. 
Moja wolność bardzo się skurczyła.Na wszystko inne jest czas, czas być musi, a reszta schodzi na dalszy plan. 
Jestem tym nieraz zmęczony, ale nie potrafię lub też już zapomniałem, co zrobić, by poczuć to, co kilka / kilkanaście lat temu.    
Brakuje mi pisania, prostego, na papierze, odręcznie, a nie na komputerze,  
To prawie 5 lat, a ja nie wiem, kiedy to minęło. 
Wiosna idzie, to dobrze.
14 lat temu, w 2003, napisałem wiersz o wiośnie i po dziś dzień, pamiętam :
"...wiosna, wiosna, me spełnienie, czy przyniesie wybawienie...?"  

Zawsze czekam...
  

niedziela, 12 lutego 2017

Premiera wiersza luty 2017- "Doustnie Zmierzchem"

Właściwie, to nie wiem, czego się bałem.
Krytyki ? Swojego rodzaju potępienia ?
Jest odważny. Moja znajoma się zarumieniła.
To chyba dobrze.


     ”Doustnie zmierzchem”

Przychodzisz wieczorem, stajesz w drzwiach
Rozchełstana wiosennie
Podajesz mi płaszcz ciepłą ręką
A na dworze tak chłodno, jesiennie.   

Blask w oczach, całujesz w policzek
pospiesznie zmieniasz temat
milkniesz, gdy pytam
spermy posmak czujesz nadal w ustach .

Z miejsca do łazienki, prysznic  
Zmywasz ślady czyichś dotknięć wodą
Wypłukujesz bakteriobójczym płynem  
Nie było mnie wtedy przy Tobie.

Jesień 2015
- WYSTRUGANY- 
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Copyright by Rafal Wolanski 2017-




Polecany post

Za późno - o czasie i nowym wierszu

Nie ma czasu nawet na podsumowanie, zamykając kolejne rozdziały w życiu. Po prostu przeskakuje się w biegu, czasem prześlizguje tak niezauw...