sobota, 6 lutego 2016

Proza, czy poezja ? Cz. I Proza


Do 2005 roku oba te gatunki, że tak się wyrażę, współżyły ze sobą niemalże w równym stopniu. Niemalże, ponieważ cześciej i gęściej pojawiały się oczywiście wiersze. 
Piszę " oczywiście ", bo dla mnie samego napisanie wiersza przychodziło szybciej, aniżeli opowiadania, rozdziału książki, pracowało się nad tym krócej i dawało szerszy obszar poznawczy. 

Pierwsza pojawiła się proza- 1998 rok, jednak wcześniej był wiersz - 1993 rok.

Wiem, zawsze powtarzałem, że ważniejsza jest dla mnie proza. 
Dlaczego ?
To inny rodzaj przekazu, budowanie, stwarzanie nowego świata od podstaw i postaci, sylwetki, zachowań etc. Więcej pracy, zaangażowania i tym samym stawało się to dla mnie ważniejsze. 

Wiersze były momentem chwili, danej emocji i przeżytych wrażeń. 

Z prozą miałem chyba od zawsze problemy. Być może wynikały one z nacisku czytelników, a być może były moim brakiem samodyscypliny i wytrwałości .
Już wyjaśniam, co mam na myśli.

Pisanie, w jakiejkolwiek formie, zacząłem praktykować już we wczesnym dzieciństwie, mając 10-11 lat. 
W wieku lat 16 powstały pierwsze opowiadania. 
Dlaczego zacząłem pisać ?
Pisanie było dla mnie czymś niesamowitym, przenosiło w inny swiat, który ja kreowałem. Dawało poczucie radości i odprężenia. 
Jestem dzieckiem telewizji lat 90- tych, zalewanej przez amerykańskie produkcje. I takie rownież były moje pierwsze opowiadania. 
Zapisywałem je w zeszycie i chowałem skrycie głęboko na dole jednej z szafek. 
Mając już kilka na koncie, chciałem pokazać je komuś, kto mógłby je przeczytać, wyrazić opinię etc. 
O moim sekrecie wiedział jeden najbliższy znajomy. Ja sam traktowałem to, jako niesamowitą zabawę i sposób na zabicie czasu. 
I tak było w 1998 roku.
Latem 1999 zacząłem pisać nowe opowiadanie, które przerodziło się w coś więcej. 
Pamiętam remont w domu, upalne beztroskie lato i płytę Jennifer Lopez "On the 6 ", przy której pisałem, jak się pózniej okazało,moją pierwszą książkę "Niespełnione  Marzenia ". 
Historia Helen i Toma została spisana na 90 stronach zeszytu, długopisem marki Parker i przedstawiała stricke amerykański obraz ludzi z wyższych sfer. Wartka akcja przeplatała się z obyczajem i thillerem pozbawiona w całości dialogów. Czysta narracja. 
I tak też ją odebrali czytelnicy- lekka, łatwa i przyjemna, co nie za bardzo mnie samemu się podobało, bo wszystko co lekkie, łatwe i przyjemne, graniczyło wtenczas z kiczem. 
Pierwsi czytelnicy zaczęli upominać się o ciąg dalszy,więc zacząłem pracę nad " To, co dał nam los". 
Książka ta nigdy nie została ukończona. 
Powielanie wytartego schematu w oprawie niespodziewanych zdarzeń, przestała mnie bawić. Chciałem czegoś nowego i poważniejszego by udowodnić rownież sobie, że potrafię napisać coś więcej, niż kicz. 
Ciekawostką jest, że "Niespełnione Marzenia " pisałem bez planu ani pomysłu. Cała historia rodziła się z dnia na dzień i ja sam do końca nie wiedziałem, jak się zakończy, co było jeszcze bardziej dla mnie fascynujące i mobilizowało do dalszego pisania. 
Ale jak wspomniałem, chciałem czegoś innego.
Kiedy ogłosiłem, że nie powstanie część druga, czytelnicy dopytywali się, kiedy ukaże się kolejna książka. 
Byłem już wtedy bardzo zaangażowany w wiersze, więc potrzebowałem czasu- tak to tłumaczyłem, czekając naprawdę na pomysł, który zachwyciłby i powalił krytykę na kolana. 
Druga książka zaczęła powstawać w połowie 2000 roku. 
Była to pierwsza pozycja, w której zająłem się rownież oprawą graficzną. 
Okładka, strony tytułowe i podział na odcinki.
Jesienią tego roku zaprezentowałem 3 pierwsze odcinki, które wzbudziły spore zainteresowanie. 
Nacisk na upublicznienie kolejnych męczył mnie i spowodował, że pogubiłem się nieco w wątkach. 
Nad książka " Zagubione Szczęście " pracowałem rok i powstało w sumie 8 odcinków. Całość zaprezentowałem we wrześniu 2001 roku.  
Pojawił się plakat promujący, mojego autorstwa, a kartki umieściłem w segretatorze formatu A4. 
Opinie były mieszane, od zachwytów i podniosłych krzyków " książka życia" po lekki niesmak zbyt zawiłej i wielowątkowej fabuły, które nie zostały wyjaśnione do końca. 
Ja sam nie byłem zadowolony z "Zagubionego Szczęścia", jednak podchodziłem do tej książki bardzo emocjonalnie. 
Chciałem pisać, wiedziałem, że mogę lepiej, bo stale uczyłem się na swoich błędach. 
Napisanie kontynuacji, jak i w przypadku pierwszej książki, nie wchodziło w grę.
Rozpoczął się sezon, w którym zaczynałem pisać, zaprzestając i nigdy nie kończąc. 
Wybawieniem stało się pisanie krótkich opowiadań i felietonów, zapoczątkowane u schyłku 2001 roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Za późno - o czasie i nowym wierszu

Nie ma czasu nawet na podsumowanie, zamykając kolejne rozdziały w życiu. Po prostu przeskakuje się w biegu, czasem prześlizguje tak niezauw...