Do 2005 roku oba te gatunki, że tak się wyrażę, współżyły ze sobą niemalże w równym stopniu. Niemalże, ponieważ cześciej i gęściej pojawiały się oczywiście wiersze.
Piszę " oczywiście ", bo dla mnie samego napisanie wiersza przychodziło szybciej, aniżeli opowiadania, rozdziału książki, pracowało się nad tym krócej i dawało szerszy obszar poznawczy.
Pierwsza pojawiła się proza- 1998 rok, jednak wcześniej był wiersz - 1993 rok.
Wiem, zawsze powtarzałem, że ważniejsza jest dla mnie proza.
Dlaczego ?
To inny rodzaj przekazu, budowanie, stwarzanie nowego świata od podstaw i postaci, sylwetki, zachowań etc. Więcej pracy, zaangażowania i tym samym stawało się to dla mnie ważniejsze.
Wiersze były momentem chwili, danej emocji i przeżytych wrażeń.
Z prozą miałem chyba od zawsze problemy. Być może wynikały one z nacisku czytelników, a być może były moim brakiem samodyscypliny i wytrwałości .
Już wyjaśniam, co mam na myśli.
Pisanie, w jakiejkolwiek formie, zacząłem praktykować już we wczesnym dzieciństwie, mając 10-11 lat.
W wieku lat 16 powstały pierwsze opowiadania.
Dlaczego zacząłem pisać ?
Pisanie było dla mnie czymś niesamowitym, przenosiło w inny swiat, który ja kreowałem. Dawało poczucie radości i odprężenia.
Jestem dzieckiem telewizji lat 90- tych, zalewanej przez amerykańskie produkcje. I takie rownież były moje pierwsze opowiadania.
Zapisywałem je w zeszycie i chowałem skrycie głęboko na dole jednej z szafek.
Mając już kilka na koncie, chciałem pokazać je komuś, kto mógłby je przeczytać, wyrazić opinię etc.
O moim sekrecie wiedział jeden najbliższy znajomy. Ja sam traktowałem to, jako niesamowitą zabawę i sposób na zabicie czasu.
I tak było w 1998 roku.
Latem 1999 zacząłem pisać nowe opowiadanie, które przerodziło się w coś więcej.
Pamiętam remont w domu, upalne beztroskie lato i płytę Jennifer Lopez "On the 6 ", przy której pisałem, jak się pózniej okazało,moją pierwszą książkę "Niespełnione Marzenia ".
Historia Helen i Toma została spisana na 90 stronach zeszytu, długopisem marki Parker i przedstawiała stricke amerykański obraz ludzi z wyższych sfer. Wartka akcja przeplatała się z obyczajem i thillerem pozbawiona w całości dialogów. Czysta narracja.
I tak też ją odebrali czytelnicy- lekka, łatwa i przyjemna, co nie za bardzo mnie samemu się podobało, bo wszystko co lekkie, łatwe i przyjemne, graniczyło wtenczas z kiczem.
Pierwsi czytelnicy zaczęli upominać się o ciąg dalszy,więc zacząłem pracę nad " To, co dał nam los".
Książka ta nigdy nie została ukończona.
Powielanie wytartego schematu w oprawie niespodziewanych zdarzeń, przestała mnie bawić. Chciałem czegoś nowego i poważniejszego by udowodnić rownież sobie, że potrafię napisać coś więcej, niż kicz.
Ciekawostką jest, że "Niespełnione Marzenia " pisałem bez planu ani pomysłu. Cała historia rodziła się z dnia na dzień i ja sam do końca nie wiedziałem, jak się zakończy, co było jeszcze bardziej dla mnie fascynujące i mobilizowało do dalszego pisania.
Ale jak wspomniałem, chciałem czegoś innego.
Kiedy ogłosiłem, że nie powstanie część druga, czytelnicy dopytywali się, kiedy ukaże się kolejna książka.
Byłem już wtedy bardzo zaangażowany w wiersze, więc potrzebowałem czasu- tak to tłumaczyłem, czekając naprawdę na pomysł, który zachwyciłby i powalił krytykę na kolana.
Druga książka zaczęła powstawać w połowie 2000 roku.
Była to pierwsza pozycja, w której zająłem się rownież oprawą graficzną.
Okładka, strony tytułowe i podział na odcinki.
Jesienią tego roku zaprezentowałem 3 pierwsze odcinki, które wzbudziły spore zainteresowanie.
Nacisk na upublicznienie kolejnych męczył mnie i spowodował, że pogubiłem się nieco w wątkach.
Nad książka " Zagubione Szczęście " pracowałem rok i powstało w sumie 8 odcinków. Całość zaprezentowałem we wrześniu 2001 roku.
Pojawił się plakat promujący, mojego autorstwa, a kartki umieściłem w segretatorze formatu A4.
Opinie były mieszane, od zachwytów i podniosłych krzyków " książka życia" po lekki niesmak zbyt zawiłej i wielowątkowej fabuły, które nie zostały wyjaśnione do końca.
Ja sam nie byłem zadowolony z "Zagubionego Szczęścia", jednak podchodziłem do tej książki bardzo emocjonalnie.
Chciałem pisać, wiedziałem, że mogę lepiej, bo stale uczyłem się na swoich błędach.
Napisanie kontynuacji, jak i w przypadku pierwszej książki, nie wchodziło w grę.
Rozpoczął się sezon, w którym zaczynałem pisać, zaprzestając i nigdy nie kończąc.
Wybawieniem stało się pisanie krótkich opowiadań i felietonów, zapoczątkowane u schyłku 2001 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz